Jak koronawirus kładzie się cieniem na polskiej gospodarce

Koronawirus, który dotarł do Polski, kładzie się cieniem na polskiej gospodarce. Oczywiście nie wszystkie branże tak samo tracą, niektóre wręcz zyskują. Jak koronawirus kładzie się cieniem na polskiej gospodarce?

Polski rząd wprowadził dodatkowe obostrzenia w walce z koronawirusem

Polski rząd postanowił zminimalizować ryzyko zakażeń. W tym celu wprowadził szereg obostrzeń. Zamknął sklepy z odzieżą, biżuterią i butami w centrach handlowych, aby niepotrzebnie nie zbierały się w nich grupki ludzi. Powróciły kontrole na granicach, teraz każdy, kto wjedzie do Polski zostanie poddany 14-dniowej kwarantannie. W jednym miejscu może jednorazowo przebywać maksymalnie 50 osób. Dotyczy to także uroczystości religijnych.

Większość branż traci na epidemii koronawirusa

Na epidemii koronawirusa traci większość branż. Turystyczna i eventowa to najbardziej oczywiste odpowiedzi. Ze względu na epidemię koronawirusa od zeszłego tygodnia w Polsce nie mogą odbywać się żadne imprezy masowe, w tym koncerty i spektakle teatralne. Polacy nie wyjeżdżają też na wczasy za granicę. Na epidemii koronawirusa straci też branża gastronomiczna, ponieważ wszystkie bary i kawiarnie muszą pozostać zamknięte.  Firmy gastronomiczne mogą jedynie sprzedawać jedzenie na wynos lub z dostawą do domu.

Straty sklepów odzieżowych

Na epidemii koronawirusa stracą też firmy odzieżowe. Sklepy stacjonarne większości z nich mieszczą się w galeriach handlowych. Te pojedyncze zlokalizowane na mieście także mogą zostać zamknięte przez właścicieli, którzy uznają zagrożenie za zbyt wysokie. Ponadto ludzie niechętnie odwiedzają stacjonarne sklepy z odzieżą. Niemniej wiele firm odzieżowych ma też sklepy internetowe, w których Polacy chętnie robią zakupy.

Straty artystów i przewoźników

Na epidemii koronawirusa tracą też artyści, branża filmowa, kina, wydawnictwa, które planowały udział w targach książki.  Traci też transport pasażerski, w dobie epidemii koronawirusa ludzie niechętnie podróżują.

Jakie branże zyskują na epidemii koronawirusa?

Na epidemii koronawirusa zyskują natomiast sklepy wielkopowierzchniowe, które pozostają otwarte. Branża spożywcza, gdyż ludzie masowo wykupują żywność ze sklepów. Zarabiają także producenci płynów do dezynfekcji, na które jest większe zapotrzebowanie od podaży. To doskonały moment dla firm kurierskich i sklepów internetowych – zakupy online są bardziej bezpieczne od tych tradycyjnych. Ktoś je musi dowieźć do klienta, na czym zarabia branża kurierska. Na plus wychodzą też producenci mydeł, woreczków, papieru śniadaniowego, rękawiczek lateksowych, papieru toaletowego, podpasek i tamponów. Zarabia także branża farmaceutyczna oraz producenci suplementów diety. Polacy masowo wzmacniają swoją odporność, kupując preparaty z witaminą C.  Wzrost zysków odnotowują też producenci proszków do prania, kostek WC, kosmetyków pielęgnacyjnych i płynów do płukania. Także branża specjalizująca się w produkcji alkoholu ma się dobrze.

Czy Polsce grozi zalew nowych przypadków koronawirusa?

Niestety, przez to, że granice nie zostały od razu zamknięte, Polacy masowo przekraczali je w sobotę. Nie zostaną oni poddani kwarantannie, mogą dalej odwiedzać wszystkie sklepy z żywnością, spotykać się ze znajomymi i rozprzestrzeniać koronawirusa w swoim środowisku. Ponadto sama kwarantanna domowa może okazać się niedostatecznym środkiem zapobiegawczym, ponieważ część osób przybyłych z zagranicy może uciekać z niej na zakupy czy spacer z psem. Nie zapominajmy też o tym, że osoby te mogą zarazić swoich bliskich, przebywając z nimi pod jednym dachem, a ci bliscy kolejne osoby, jeżdżąc do pracy czy na zakupy. Jeśli nie zostaną wprowadzone bardziej restrykcyjne zasady postępowania – lepsza kontrola osób przebywających na kwarantannie i ich krewnych, którzy nie powinni chodzić do pracy ani spotykać się ze znajomymi, to problem nie zostanie prędko opanowany, co oznacza dalsze straty dla polskiej gospodarki.

Zachód wciąż lekceważy koronawirusa

Kraje zachodnie wciąż lekceważą problem. Pomimo epidemii koronawirusa we Francji odbyły się wczoraj wybory samorządowe. Wielka Brytania nie zamierza zamykać pubów, w niej życie toczy się względnie normalnie.  W Hiszpanii i we Włoszech nikt już nie panuje nad kolejnymi zachorowaniami. Brakuje miejsc dla chorych w szpitalach oraz respiratorów. Dlaczego kraje zachodnie tak długo lekceważyły lub nadal lekceważą zagrożenie? Chodzi tutaj o gospodarkę. One nie zamierzają spowalniać swojego wzrostu gospodarczego. Nie chcą być stratne. Niemniej w szerszej perspektywie lepiej byłoby zamknąć większość instytucji na kilka tygodni, by szybciej powrócić do normalności.