Alergia na ryby jest bardzo niebezpieczna – wywołuje ciężkie, zagrażające życiu objawy: silne duszności, wielkie obrzęki – na przykład całej twarzy, albo wstrząs.
Trwają prace nad bezpieczną szczepionką przeciwko tej niebezpiecznej przypadłości.
W przedsięwzięciu, na które Unia Europejska dała 4 mln złotych, biorą udział uczeni z Wiednia, Amsterdamu i Łodzi.
Objawy uczulenia
wywołuje białko zawarte w pokarmie. Prof. Ronald van Ree z Amsterdamu postanowił więc je znaleźć. Poznanie jego struktury pozwoli na to, by w laboratorium zmienić je tak, żeby nie wywoływało objawów i jednocześnie odczulało. Prof. van Ree zaprosił do pracy przy tym projekcie naukowców z Kliniki Immunologii, Reumatologii i Alergii Uniwersytetu Medycznego Łodzi.
Uczeni z Holandii i Austrii wytypowali już kilka rybich białek i modyfikują je w laboratoriach. Klinika Immunologii musiała znaleźć kilkadziesiąt osób uczulonych na ryby. Za rok pacjenci dostaną pierwsze dawki odczulającego preparatu. Jeśli okaże się skuteczny, będzie można go produkować i stosować na całym świecie.
Immunolodzy za każdym razem muszą sprawdzić reakcje alergiczne
Jedyny sposób to podać pacjentowi alergen – danie rybne. Sałatka z tuńczyka ani smażony karp nie są stosowane do testów – kogoś naprawdę uczulonego mogłyby zabić. Lekarze robią więc specjalne dania – koktajle z niewielką ilością alergenu. Są tak skomponowane, że nie czuć w nich ryb. Nie są zbyt apetyczne – smakują jak kawa z sokiem warzywnym.
W trakcie badania pacjent pije kilka porcji z coraz większą zawartością ryb. Kiedy występują objawy świadczące o alergii, lekarze przerywają poczęstunek i dają leki powstrzymujące objawy uczulenia.
Od naprawdę uczulonych lekarze pobierają próbki krwi. W probówkach wywołują chorobę i sprawdzają, jak komórki reagują na zmienione białka. Z kilku chcą wybrać działające najskuteczniej. Posłużą do produkcji szczepionki, która powstanie z białek namnożonych za pomocą drożdży lub bakterii.
Unijny projekt potrwa do 2015 roku. Wtedy szczepionka powinna być gotowa.
Źródło – A. Czerwiński/lodz.gazeta.pl – 3.12.2011