depresja technologiczna
Pixabay

Depresja technologiczna to termin stworzony przez psychologów, który podkreśla negatywne oddziaływanie mediów społecznościowych na nasze samopoczucie. Choć niosą one ze sobą wiele korzyści, mogą też potęgować stany lękowe oraz obniżać samoocenę.

Spis treści:

  1. Depresja technologiczna – co ją powoduje?
  2. Depresja z powodu spadku lajków
  3. Postrzeganie cudzych norm jako własnych
  4. Samouprzedmiotowienie na Instagramie
  5. Instagram i jego pozytywny wpływ na życie

Depresja technologiczna – co ją powoduje?

Depresja technologiczna to problem, który wywołują media społecznościowe, ze szczególnym uwzględnieniem serwisów takich jak Instagram czy Snapchat. To właśnie tego typu aplikacje sprawiają, że zaczynamy porównywać się z innymi i wypadamy blado. Nie mamy tak dobrego samochodu jak znana celebrytka. Nie stać nas na wakacje na Malediwach. Odkrywamy też, że nasza garderoba na tle innych kobiet prezentuje się dosyć blado. Podobnie jak wyposażenie kuchni czy salonu. Zaczynamy przejmować się też wyglądem zewnętrznym. Niepokoi nas gęstość włosów, pierwsze zmarszczki czy siwe włosy. Nieważne, na jaki aspekt nie zwróciłybyśmy uwagi, zazwyczaj znajdziemy kogoś, kto wypada lepiej od nas. Jednak, czy tak jest w rzeczywistości? A może to tylko idealny wizerunek wykreowany na potrzeby mediów społecznościowych?

Depresja z powodu spadku lajków

Sam Instagram nie jest z natury zły. Wszystko zależy od naszego podejścia do mediów społecznościowych. Jeśli nieustannie pilnujemy, aby żadnym wpisem nikomu się nie narazić i nie stracić obserwatorów, to mamy problem. Prawdopodobnie jednak istniał on już dawno temu, tylko teraz znalazł ujście, stał się lepiej widoczny. Niska samoocena sprawia, że potrzebujemy pochwał innych, by poczuć się lepiej. W rezultacie niepokoi nas spadek lajków, wyświetleń relacji czy komentarzy. Gdy uciekają nam followersi, przeżywamy dramat i czujemy się beznadziejnie. Zaczynamy zatem rozpaczliwie walczyć o ich uwagę.

Postrzeganie cudzych norm jako własnych

Niestety, Instagram niesie ze sobą też ryzyko postrzegania cudzych norm jako własnych. Życie wbrew sobie, ale po to, by przypodobać się innym, również może wpisywać się w depresję technologiczną. Prędzej czy później może bowiem skutkować spadkiem nastroju i energii życiowej.  Jeśli na Instagramie wszyscy rozpinają płaszcz, to my także tak chodzimy, chociaż jest nam zimno i za chwilę się rozchorujemy. To najlepszy przykład przyjmowania cudzych opinii za własne. Każdego dnia spotykamy na ulicy kobiety, które trzęsą się z zimna, ale nie zapną płaszcza, tylko trzymają jego poły dłońmi. To absurd, ale na Instagramie każdy twierdzi, że nie zapina okryć wierzchnich, bo to nieestetyczne. Jak jest zimno, to trzyma się za poły materiału. Gdzie tu logika?

Samouprzedmiotowienie na Instagramie

Nie tylko depresja technologiczna stanowi zagrożenie związane z Instagramem. Nie mniej niebezpieczne jest samouprzedmiotowienie. Z tym zjawiskiem mamy do czynienia wówczas, gdy wartość własnej osoby postrzegamy przez pryzmat atrakcyjności fizycznej. Za wszelką cenę chcemy wpisać się w obowiązujące kanony piękna. Afiszujemy się ze swoją cielesnością, zamiast wiedzą czy kompetencjami. Tak właśnie rodzi się samouprzedmiotowienie.

Instagram i jego pozytywny wpływ na życie

Oczywiście, Instagram pełni też pożyteczne funkcje. Dzięki niemu utrzymujemy kontakt z innymi, rozwijamy pasje, zamieszczamy własne opinie i wchodzimy w dyskusje z użytkownikami. Możemy też doskonalić własny warsztat fotograficzny. Instagram odpowiednio rozwijany może stać się miejscem pracy i zarobkowania. Warto jednak zachować zdrowy rozsądek i nie walczyć za wszelką cenę o popularność na Instagramie, fundując sobie samouprzedmiotowienie. Nie bierzmy też wszystkiego na serio. Wielu użytkowników serwisów społecznościowych podkręca swoje zdjęcia i wpisy, sprzedając nam nieprawdę.