Lęki związane z wojną na Ukrainie
Frank Alarcon z Unsplash

Lęki związane z wojną na Ukrainie dają o sobie mocno znać. Wiele z nas skarży się na ataki paniki, snucie czarnych scenariuszy i problemy ze snem oraz koncentracją. Obecna sytuacja jest trudna dla wszystkich. Czego najczęściej się obawiamy? Jak możemy spojrzeć na te zagadnienia, aby obniżyć poziom lęku?

Spis treści:

  1. Lęki związane z wojną na Ukrainie – atak na Polskę
  2. Galopująca inflacja i jej konsekwencje dla życia Polaków
  3. Niedobór paliwa i gazu
  4. Większa konkurencja na rynku pracy
  5. Popyt przewyższający podaż – sytuacja na rynku mieszkań
  6. Załamanie polskiej gospodarki przez pomoc Ukraińcom
  7. Rosyjscy szpiedzy wśród uchodźców
  8. Niepokoje społeczne

Lęki związane z wojną na Ukrainie – atak na Polskę

Najwięcej Polaków chyba obawia się dwóch rzeczy – ataku Rosji na Polskę oraz użycia przez nią broni nuklearnej, która stanowi poważne zagrożenie dla środowiska naturalnego i naszego zdrowia.   Wszyscy pamiętamy, jak tragiczna w skutkach okazała się awaria elektrowni atomowej w Czarnobylu. Jej konsekwencje wciąż odczuwamy. Broń nuklearna sieje ogromne spustoszenie i zabija ludzi, przyczyniając się w dłuższej perspektywie do zwiększonej liczby zachorowań na nowotwory. Takie obawy są zrozumiałe, ale musimy pamiętać o tym, że Polska przed laty została członkiem NATO. Uderzenie w nią skutkuje uruchomieniem międzynarodowej współpracy. USA, Francja czy Wielka Brytania to kraje, które również dysponują bronią nuklearną. Jeśli Rosja użyje tak niszczycielskiego narzędzia, sama też zostanie zbombardowana. Natomiast gdy zostanie wykorzystana tradycyjna broń, kraje Sojuszu Północnoatlantyckiego również zaatakują Rosję tradycyjną bronią.

Galopująca inflacja i jej konsekwencje dla życia Polaków

Już od dobrych paru miesięcy walczymy z galopującą inflacją. Trochę została ona powstrzymana przez to, iż rząd zrezygnował z paru opłat, które podnosiły koszty paliwa. Te jednak teraz dość mocno wzrosły przez wojnę na Ukrainie. Paradoksalnie galopująca inflacja jest dużo bardziej prawdopodobnym scenariuszem niż napaść na Polskę. Warto jednak pamiętać o kilku kwestiach. Po pierwsze, oszczędzajmy paliwo tam, gdzie to możliwe. Czy naprawdę musimy wszędzie podjeżdżać samochodem? Czy nie lepiej dla swojego portfela i zdrowia przejść się na spacer? Jeśli zaczniemy kupować mniej paliwa do celów prywatnych, to jego cena przestanie rosnąć i będzie dostępna po niższej stawce dla przedsiębiorstw, co może w pewien sposób zmniejszyć skalę inflacji. Po drugie, nie napędzajmy inflacji i nie osłabiajmy złotówki. Jeśli będziemy masowo wykupywać określone produkty, ich cena poszybuje w górę, ponieważ staną się mniej dostępne. Ponadto nie wymieniajmy masowo złotówek na euro czy dolary, ponieważ wzmacniamy obce waluty, a osłabiamy własną. Po trzecie, państwo ma w rękach skuteczne sposoby na walkę z inflacją. Powinno je jak najszybciej wdrożyć.

Niedobór paliwa i gazu

Lęki związane z wojną na Ukrainie mają też całkiem prozaiczny charakter. Wszyscy boimy się, że Rosja w odwecie za sankcje może ograniczyć nam dostęp do swoich dóbr. Pamiętajmy jednak o tym, że inne kraje również mają ropę i gaz, z czasem przestawimy się na dywersyfikację źródeł tych surowców. Ponadto Rosja nie może całkowicie zrezygnować z ich sprzedaży, przynajmniej w ujęciu długofalowym, bo sama popadnie w biedę.

Większa konkurencja na rynku pracy

Lęki związane z wojną dotyczą też sytuacji na rynku pracy. Nie da się ukryć, że do Polski przyjechało wielu uchodźców z Ukrainy. Oni zaczną z nami rywalizować na rynku pracy. To przyczyni się do powstania rynku pracodawcy, który może zacząć stawiać na tych pracowników, którzy są gotowi pracować za najniższą krajową. Może to rodzić również sytuacje, kiedy to wprowadza się bezpłatne nadgodziny, a każdy kto się temu przeciwstawia, musi liczyć się ze zwolnieniem. Pamiętajmy jednak o tym, że państwo ma narzędzia, aby przeciwstawiać tego typu sytuacjom. Część uchodźców może też wybrać drogę na Zachód, gdzie istnieją lepsze warunki zatrudnienia.

Popyt przewyższający podaż – sytuacja na rynku mieszkań

Uchodźcy z Ukrainy muszą gdzieś zamieszkać. Część z nich trafia do obozów zorganizowanych w szkołach czy halach widowiskowych. Niektórych stać na wynajem mieszkania. Tych jest ograniczona ilość. Przyczynia się to do powstania sytuacji, gdy popyt przewyższa podaż. W praktyce osoby dysponujące mieszkaniami pod wynajem mogą znacznie podnieść ich ceny. Pytanie, jak rozwinie się sytuacja w najbliższych tygodniach i miesiącach. Może się bowiem okazać, że studenci ponownie trafią na naukę zdalną, przez co przestaną wynajmować mieszkania. Jednocześnie część Ukraińców może wyjechać na Zachód.  Wzdłuż naszej zachodniej granicy w wielu niemieckich miastach obserwuje się wyludnienie.

Załamanie polskiej gospodarki przez pomoc Ukraińcom

Lęki związane z wojną na Ukrainie często są też podsycane przez rosyjskich trolli specjalizujących się w dezinformacji. Ci mogą stwarzać wrażenie, że niebawem dojdzie do załamania polskiej gospodarki przez to, że Polacy pomagają Ukraińcom. Pamiętajmy jednak o tym, że do tej pory kraje unijne partycypowały w kosztach utrzymania uchodźców.  Niemcy niewątpliwie są skłonni nam pomagać w tej trudnej sytuacji.

Rosyjscy szpiedzy wśród uchodźców

Ta perspektywa  również jest prawdopodobna. Niewątpliwie lepiej dla bezpieczeństwa Polaków i uchodźców z Ukrainy byłoby weryfikować ich tożsamość tuż po przekroczeniu granicy. W tym celu należałoby stworzyć tymczasowe ośrodki wzdłuż wschodniej granicy, gdzie spisywano by dane z dokumentów. Niestety, Rosjanie udowodnili, że ich wywiad pracuje sprawnie. Zanim doszło do wybuchu sporu o Kreml oraz Donbas, zadbali oni o to, aby wpuścić swoich szpiegów oraz tajnych agentów wszczynających zamieszki. W Polsce również może się powtórzyć ten scenariusz, ponieważ na 1000 osób uciekających przed wojną zawsze może trafić się jakiś 1 rosyjski agent. Niewątpliwie służby polskie  i amerykańskie mają teraz do wykonania ogrom pracy, aby na bieżąco monitorować sytuację i w porę zapobiegać ewentualnym niepokojom czy zbieraniu poufnych informacji. Musimy wierzyć, że są do tego przygotowane.

Niepokoje społeczne

Niestety, lęki związane z wojną dotyczą też niepokojów społecznych. Dobrze, że przyjmujemy uchodźców z Ukrainy, musimy się jednak zastanowić z krajami unijnymi, jak zapobiec sporom o ograniczone zasoby – miejsca pracy, mieszkania, zasiłki czy dostęp do służby zdrowia. Zapewne każdą z tych kwestii można odpowiednio zorganizować tak, aby nikt nie został pokrzywdzony. Trzeba jednak szybko przystąpić do rozmów i planowania.  Chodzi przecież o to, aby udzielić Ukraińcom realnego wsparcia w tym trudnym czasie, a zarazem nie pogorszyć jakości życia własnych obywateli. To można pogodzić.