maruv
Screen z serwisu YouTube

W minioną sobotę odbył się finał ukraińskich preselekcji do Eurowizji. O tym, kto pojedzie do Tel Awiwu w 50% decydowali jurorzy, a w 50% widzowie. W televotingu zwyciężyła znana w Polsce piosenkarka Maruv, która u jurorów uplasowała się na niższej pozycji, jednak po zsumowaniu wszystkich głosów ogłoszono ją tegoroczną reprezentantką Ukrainy na Eurowizji.  Artystka długo nie cieszyła się tym zaszczytnym tytułem. Po tym, jak na Ukrainie wybuchł skandal, Maruv nie pojedzie na Eurowizję.

Poziom tegorocznych piosenek na  chwilę obecną nie jest zbyt wysoki. Zwycięstwo Maruv ucieszyło wielu fanów Konkursu Piosenki Eurowizji. Bukmacherzy widzieli w niej potencjalną zwyciężczynię całej imprezy. Nieoficjalnie mówi się, że Ukraina popełniła wielki błąd, doprowadzając do zamieszania. Niewykluczone, że przez swoje zacietrzewienie oddaje właśnie zwycięstwo Rosji i Siergiejowi Łazariewowi.

Już podczas Vidbiru jedna z jurorek, Jamala, która wygrała Eurowizję w 2016 roku, zaczęła zadawać niewygodne, polityczne pytania poszczególnym artystom. Przypominało to nieco ściganie ludzi za dziadka z Wehrmachtu. Jednej z artystek oberwało się za posiadanie rosyjskiego obywatelstwa, drugiej za koncertowanie przez ostatnie miesiące na terenie Rosji.  Maruv dostało się za to, że w kwietniu ma zaplanowane aż dwa koncerty na terenie Rosji, jeden w Moskwie, drugi w Sankt Petersburgu.  Gdy Jamala zapytała artystkę, czyj jest Krym, ta odpowiedziała, że ukraiński. Zwyciężczyni Eurowizji z 2016 roku stwierdziła, że dziennikarze będą zadawać Maruv niewygodne polityczne pytania.  Nie jest zatem mile widziane, aby koncertowała w Rosji. W tym miejscu warto nadmienić, iż Jamala tropiąca powiązania z Rosją poszczególnych artystów, sama w 2015 roku, czyli już po aneksji Krymu, dała ekskluzywny koncert w Soczi dla rosyjskich oligarchów.

Maruv otrzymała ultimatum. Miała zrezygnować z koncertów z Rosji albo pożegnać się z prawem do reprezentowania Ukrainy na Eurowizji. Na dodatek od Maruv wymagano podpisania niekorzystnego dla niej kontraktu. Ona sama miała opłacić swój występ w Tel Awiwie, na dodatek zagrożono jej wysoką karą finansową, jeśli zmieni cokolwiek w swoim występie lub nie skonsultuje jakiejś wypowiedzi z ukraińskim nadawcą publicznym.  Maruv podjęła decyzję, że rezygnuje z prawa do występu na Eurowizji, nie zamierza natomiast odwoływać koncertów w Rosji.

Postawa artystki wydaje się przemyślana i racjonalna. Ma ona bowiem podpisany kontrakt z wytwórnią Warner Music (oddział rosyjski). Podstawowym warunkiem jest koncertowanie także na terytorium Federacji Rosyjskiej.  Ukraina nie posiada żadnej międzynarodowej wytwórni muzycznej, jej artyści nagrywają w wytwórniach rosyjskich, które mają duży wpływ na przebieg ich kariery. Ponadto Maruv nie wyżyłaby z koncertów na samej Ukrainie, bo poza paroma bogatszymi ośrodkami takimi jak Kijów czy Lwów, w pozostałych miastach ludzi nie stać na żywność, a co dopiero na koncerty.

W całe zamieszanie wtrącił się ukraiński wicepremier, który miał  dążyć do uzyskania podpisu pod specjalną umową przedstawioną Maruv. Po skandalu politycznym trwają rozmowy z ukraińskimi artystami, którzy mogliby ją zastąpić. Plotki głoszą jednak, że kolejni wykonawcy odmawiają ukraińskiemu nadawcy publicznemu, ponieważ nie chcą konfliktów ze swoją wytwórnią, nie zależy im też na czarnym PR.