Dym tytoniowy i spaliny samochodowe potęgują ryzyko astmy

Profesor dodał, że w astmie nie wchodzi w grę całkowite wyleczenie, a jedynie remisja choroby. Podkreślił wagę wczesnego rozpoznania tej choroby, zwrócenia uwagi na jej pierwsze objawy u małych dzieci poniżej 3. roku życia.

“Nie ma żadnego badania, które spełnia rolę testu pokazującego, czy to jest astma czy nie. Astma jest przede wszystkim rozpoznaniem klinicznym – decydujące znaczenie mają objawy choroby, to jak się rozwijają i ich charakter – stąd ogromna rola rozmowy z pacjentem i badania lekarskiego. U pacjentów nieleczonych szansa na samoistne wejście w remisję wynosi około 40 proc. U leczonych od początku wzrasta ona nawet do 80 proc.” – zapewnił profesor.

Dym tytoniowy i spaliny samochodowe potęgują ryzyko astmy

Rola zapobiegania

Przypomniał, że można też skutecznie zapobiegać rozwojowi astmy. Jedynym leczeniem, które ma udokumentowaną skuteczność w prewencji rozwoju astmy u takich pacjentów jest swoista immunoterapia alergenowa.

„W tym przypadku leczymy nie tyle nieżyt nosa czy astmę, ale przede wszystkim uczulenie, które wywołuje te choroby. Szansa na skuteczne odczulenie jest bardzo duża, a ryzyko rozwoju astmy zmniejsza się 2,5 raza. Immunoterapia jest nawet skuteczniejsza w leczeniu astmy niż nieżytu nosa. Bardzo ważny jest właściwy dobór szczepionki. Jeśli ktoś na przykład jest uczulony na trawy i na pyłki drzew, a odczulony zostanie tylko na jeden z tych czynników, objawy nie ustąpią” – tłumaczył rozmówca PAP.

Immunoterapia nie leczy choroby, ale jej przyczyny. Jest leczeniem przyczynowym astmy oskrzelowej i innych chorób alergicznych.

Prof. Kuna ostrzegł przed skutkami nieleczenia lub opieszałości w leczeniu astmy. Jak wyjaśnił, astma powoduje systematyczne i nieuchronne pogorszenie czynności dróg oddechowych. Z kolei czynność dróg oddechowych wpływa na długość ludzkiego życia. Im lepiej pracują nasze płuca tym dłużej żyjemy. Jeżeli dziecko choruje na astmę, a lekarze jej nie rozpoznają, to płuca chorego nie rozwiną się prawidłowo. Wówczas dziecko skazane jest na krótsze życie.

5 lat to zbyt późny wiek

Profesor przytoczył wyniki badań CAMP (Childchood Astma Management Program), które w Stanach Zjednoczonych prowadzone są od 20 lat. Chorych obserwowano od wczesnego dzieciństwa. 70 proc. tych osób – obecnie dwudziestolatków – nadal ma astmę i gorszą czynność płuc w porównaniu z rówieśnikami. Dzieje się tak dlatego, że ich leczenie zaczęto w wieku 5 lat.

„Badacze mieli nadzieję, że objawy ustąpią same. Obecnie wiemy już, że konsekwencje czekania są tragiczne, dlatego skłaniamy się do jak najwcześniejszej diagnostyki i jak najwcześniejszego leczenia, bo jest to najkorzystniejsze dla chorych i zarazem najtańsze dla społeczeństwa” – podsumował prof. Kuna.

PAP – Nauka w Polsce/kol/agt/01.2012