Czy epidemia przyczyniła się do poprawy klimatu
Zdjęcie autorstwa Mike z Pexels

Ekolodzy lubią powtarzać, że pandemia przyczyniła się do poprawy klimatu. Mniej podróżujemy, przez co pozostawiamy mniejszy ślad węglowy. Coraz częściej pracujemy zdalnie, przez co nie zanieczyszczamy powietrza dojazdami do pracy. Część fabryk ograniczyła produkcję, co przyczyniło się do zmniejszenia emisji szkodliwych substancji. Czy epidemia przyczyniła się do poprawy klimatu?

Maseczki jednorazowe i rękawiczki zalegające na wysypiskach śmieci

Wiele wskazuje, że poprawa jakości powietrza to jedyna korzyść, jakiej doświadczyliśmy wskutek epidemii. Jednak, gdy z bliska przyjrzymy się temu zagadnieniu, sytuacja nie rysuje się już tak różowo. Po pierwsze, z powodu trwającej epidemii zużywamy ogromne ilości opakowań foliowych, rękawiczek jednorazowego użytku oraz jednorazowych maseczek, które najlepiej chronią przed COVID-19. To generuje ogromne ilości odpadów, które trzeba poddać utylizacji, a nie jest to łatwe, ponieważ charakteryzują się one syntetycznych składem i nie podlegają biodegradacji.

Narastająca bieda w krajach afrykańskich

Pandemia sprawiła, że mniej podróżujemy do krajów azjatyckich i afrykańskich. Wiele z nich utrzymywało się dotychczas z turystyki. To właśnie ona stanowiła główne źródło finansowania parków narodowych, które chronią bioróżnorodność. Odkąd podróże uległy znacznemu ograniczeniu, państwa afrykańskie i azjatyckie często żyją w biedzie. To z kolei skłania osoby najmniej sytuowane do wylesiania. Wykarczowanie lasu umożliwia bowiem zyskanie ziemi uprawnej pod plantację, która następnie stanowi źródło wyżywienia całej rodziny.

Wzrost nielegalnego kłusownictwa na obszarze Afryki

Wzrasta też nielegalne kłusownictwo na obszarze Afryki. Nie ma bowiem komu pilnować ogromnych połaci ziemi, a kość słoniowa czy egzotyczne zwierzę jako trofeum wciąż budzą zainteresowanie niektórych osób.

Dlaczego wylesianie grozi kolejną epidemią?

Wylesianie to nie tylko zanik bioróżnorodności oraz utrata zielonych płuc Ziemi. Niestety, to także ryzyko kolejnej epidemii. Gdy karczujemy lasy, niszczymy obecną na nich bioróżnorodność. Wkraczamy też w obszar, w którym nas wcześniej nie było. Dzikie zwierzęta, w tym nietoperze, stanowią ogromny rezerwuar nieznanych dotąd wirusów. Jeśli te przeskoczą na zwierzęta hodowlane, a z nich na człowieka, będziemy znowu odnotowywać masowe zgony i naprędce szukać szczepionki. Tymczasem COVID-19 wcale nie jest najgorszym wirusem odzwierzęcym. Na tle Nipah wypada wręcz jako mało zjadliwy i niegroźny. Nipah to wirus, który przeskoczył z nietoperza owocożernego w Malezji na świnie, a z nich na człowieka. Przyczynił się do zgonu 200 osób. Szacuje się, że śmiertelność w jego przypadku może przekraczać 70%. Powoduje bowiem ciężkie zapalenie mózgu i płuc.  Co roku odnotowujemy nowe choroby zakaźne, które przywędrowały do nas od dzikich zwierząt. Jedne okazują się bardziej niebezpieczne, drugie mniej groźne, ale nie należy lekceważyć problemu.

Handel dzikimi zwierzętami może doprowadzić do jeszcze groźniejszej pandemii

Dużą popularnością cieszy się nie tylko jedzenie egzotycznych zwierząt, ale też handel nimi. Cywety często są wysyłane do odległych krajów, gdzie mogą zawlec niebezpieczne patogeny. Jeśli chcemy uniknąć kolejnej pandemii, musimy przestać podcinać gałąź, na której siedzimy. Inaczej czeka nas konfrontacja z wirusami gorszymi od COVID-19.