Mój mały alergik - dom alergika

Nasz synek jest bardzo mocno uczulony na pleśń i nieco mniej na roztocza. Powodują one uporczywy katar i kaszel – o czym pisałam we wcześniejszych historiach. Piotruś bardzo cierpi, gdy jest chory i nie chcemy, by dom, a szczególnie jego pokój, kojarzyły mu się z chorobą i leczeniem.

Sypialnia Piotrusia

Kiedy się wejdzie do naszego domu można odnieść wrażenie, że żyjemy jak mnisi – mamy bardzo mało sprzętów i prawie w ogóle ozdób. Wszystkie szafy są zabudowane, przez co wydaje się, że pokoje są puste. Książki trzymamy w biblioteczce na strychu i na razie Piotruś nie ma tam wstępu. Jego książeczki trzymamy w zamkniętej szafeczce z szybką, żeby nie łapały za dużo kurzu.

Sypialnia synka jest urządzona prosto i bez zbędnych mebli. W jego sypialni stoi łóżko, biureczko z krzesełkiem i skrzynki na zabawki. Nie ma tam dywanu, tylko panele podłogowe, a ściany są pokryte hipoalergiczną farbą odporną na zabrudzenia.

Ktoś obcy mógłby powiedzieć, że krzywdzimy dziecko, bo dzieci powinny mieć bałagan. Niestety – bałagan oznacza więcej kurzu, a że Piotruś, jak wszystkie dzieci, lubi bawić się na podłodze, to zostawienie zabawek po prostu sprzyjałoby rozwojowi alergii.

Mój mały alergik - dom alergika

Piotruś nie przechodził żadnej “tresury”, żeby sprzątać zabawki, robiliśmy to wspólnie i zawsze starałam się, żeby to była świetna zabawa. Raz na tydzień, w sobotę, przy okazji sprzątania synek ma małą uroczystą kąpiel z wszystkimi zabawkami, które się do tego nadają. Wrzucamy je do wanny, opłukujemy prysznicem, żeby wymieść kurz z zakamarków, a następnie pozwalamy synkowi się bawić w wodzie. Dzięki temu są mniej zakurzone, a synek ma świetną zabawę. Potem suszymy je na ręczniku.

Pluszaki pierzemy w razie potrzeby, staram się, żeby nie robić tego zbyt często – zbyt jałowe otoczenie też nie byłoby dobre dla Piotrusia. Z tego samego powodu nie krzyczę na niego, gdy się czołga po pokoju czy rzuca pluszowymi zabawkami w zakurzone kąty.

Pościel synka ma pokrowce antyroztoczowe – są one dość sporym wydatkiem, ale i tak bardziej się opłacają, niż koszty ciągłego prania pościeli czy leczenia Piotrusia.